Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
Physical Address
304 North Cardinal St.
Dorchester Center, MA 02124
holistycznie i przejrzyście
holistycznie i przejrzyście
Coraz częściej na drogeryjnych półkach, ale i w specjalistycznych sklepach czy małych manufakturach, napotykamy produkty z dumnym dopiskiem „wegański”. Szczególnie dynamicznie rozwija się w tym kierunku polski rynek kosmetyczny. Rodzime marki zdają się wręcz prześcigać w oferowaniu formuł pozbawionych składników pochodzenia zwierzęcego. Ale co to tak naprawdę oznacza dla nas, konsumentów? Czy to tylko chwilowa moda, czy może głębsza zmiana w podejściu do pielęgnacji i etyki? Przyznam szczerze, że sama przez długi czas zastanawiałam się, czy „wegański” to po prostu kolejny chwyt marketingowy, czy faktycznie niesie ze sobą wartość. Postanowiłam więc przyjrzeć się bliżej polskim markom wegańskim, ich produktom, filozofiom i temu, co z tego wszystkiego wynika dla nas – osób szukających skutecznych, ale i świadomych wyborów kosmetycznych.
Zacznijmy od podstaw, bo jak się okazuje, terminologia bywa tu zdradliwa. Kosmetyk wegański to taki, który w swoim składzie nie zawiera żadnych składników pochodzenia zwierzęcego ani odzwierzęcego. Mówimy tu nie tylko o oczywistościach jak tłuszcz zwierzęcy, ale również o substancjach takich jak:
Ważne jest, aby odróżnić kosmetyk wegański od kosmetyku cruelty-free (nietestowanego na zwierzętach). Choć często idą w parze, nie jest to tożsame. Produkt może być wegański (bez składników zwierzęcych), ale firma mogła zlecić testy składników na zwierzętach w krajach, gdzie jest to wymagane (np. Chiny – choć i tu prawo się zmienia). Z drugiej strony, produkt może być cruelty-free, ale zawierać np. miód czy lanolinę. W Unii Europejskiej testowanie gotowych kosmetyków na zwierzętach jest zakazane od 2004 roku, a testowanie składników – od 2013 roku. Jednakże regulacje dotyczące chemikaliów (REACH) mogą nadal stwarzać pewne luki, zwłaszcza jeśli chodzi o składniki używane nie tylko w kosmetykach. Dlatego certyfikaty niezależnych organizacji (jak PETA, Leaping Bunny, Viva!) dają większą pewność co do statusu cruelty-free całej firmy i jej dostawców.
Podobnie, kosmetyk wegański nie musi być automatycznie „naturalny” czy „organiczny”. Może zawierać syntetyczne składniki, o ile nie są one pochodzenia zwierzęcego. Z kolei kosmetyk naturalny może zawierać np. miód czy wosk pszczeli. Jak widać, etykiety wymagają od nas pewnej czujności i zrozumienia. Myślę, że świadomość tych różnic jest kluczowa, by podejmować decyzje zgodne z naszymi wartościami.
Trzeba przyznać, że polskie firmy kosmetyczne naprawdę poczuły wegański wiatr w żaglach! Obserwujemy wręcz wysyp marek, które albo od początku stawiają na formuły roślinne, albo konsekwentnie rozszerzają swoje portfolio o linie wegańskie. To niezwykle cieszy, bo pokazuje nie tylko rosnącą świadomość etyczną producentów, ale i odpowiada na coraz głośniejsze potrzeby konsumentów. Kto zatem króluje na polskiej wegańskiej scenie kosmetycznej? Lista jest długa i stale się powiększa, ale oto kilka przykładów marek, na które warto zwrócić uwagę:
To oczywiście tylko wycinek bogatej oferty. Warto też wspomnieć o markach takich jak Clochee, Biolaven (również od Sylveco), ZEW for men (z ciekawą ofertą wegańską dla mężczyzn), czy większych graczach jak Bielenda, która wprowadza coraz więcej linii wegańskich. Ten dynamiczny rozwój pokazuje, że polski rynek kosmetyczny ma się czym pochwalić i potrafi odpowiadać na globalne trendy w świadomy sposób.
W gąszczu obietnic i marketingowych haseł łatwo się pogubić. Jak mieć pewność, że wybrany przez nas kosmetyk jest rzeczywiście wegański? Najpewniejszym sposobem jest szukanie na opakowaniu wiarygodnych certyfikatów przyznawanych przez niezależne organizacje. W Polsce i Europie najczęściej spotykane to:
Co jeśli produkt nie ma certyfikatu, a jedynie deklarację producenta „produkt wegański” lub „vegan friendly”? W większości przypadków, szczególnie u renomowanych polskich marek, można zaufać takiej informacji. Firmy zdają sobie sprawę, że wprowadzenie klienta w błąd w tej kwestii mogłoby poważnie nadszarpnąć ich reputację. Jednakże, bez certyfikatu, ostateczna pewność opiera się na zaufaniu do deklaracji producenta. Czasem, zwłaszcza mniejsze manufaktury, mogą nie decydować się na kosztowny proces certyfikacji, mimo spełniania kryteriów.
Dla dociekliwych pozostaje analiza składu INCI (International Nomenclature of Cosmetic Ingredients). Przyznam jednak, że to zadanie dla zaawansowanych – wymaga znajomości chemicznych nazw składników i ich potencjalnego pochodzenia. Niektóre nazwy mogą być mylące (np. kwas stearynowy może być pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego). Dlatego dla przeciętnego konsumenta, certyfikaty i jasne deklaracje producenta są najpraktyczniejszym wskaźnikiem. Pamiętajmy też o zjawisku „greenwashingu” – niektóre firmy mogą używać haseł „naturalny”, „eko” czy nawet sugerować wegańskość bez pokrycia w faktach. Dlatego krytyczne podejście i sprawdzanie informacji jest zawsze wskazane. Czasem czuję się jak detektyw, próbując rozszyfrować etykietę, ale satysfakcja ze świadomego wyboru jest tego warta!
Wokół wegańskich kosmetyków narosło sporo mitów, ale też ciekawych faktów i dylematów, o których rzadziej się mówi. Po pierwsze, dlaczego właściwie wybieramy wegańskie formuły? Motywacje są różne:
Jednak wybór wegańskich kosmetyków to nie zawsze bułka z masłem. Pojawiają się pewne dylematy. Czy kosmetyk wegański zawsze jest lepszy? Niekoniecznie. Jego skuteczność, podobnie jak każdego innego kosmetyku, zależy od całej formuły, stężenia składników aktywnych i indywidualnych potrzeb naszej skóry. Wegańska etykieta nie jest gwarancją cudu w słoiczku. Co więcej, czasem znalezienie wegańskiego odpowiednika ulubionego produktu, zwłaszcza w makijażu (intensywne pigmenty, trwałe formuły), bywa wyzwaniem. Choć i tu postęp jest ogromny!
Ciekawostką jest też innowacyjność, jaką wymusza poszukiwanie roślinnych alternatyw. Dzięki temu odkrywamy niezwykłe właściwości roślin, o których wcześniej nie myśleliśmy w kontekście kosmetyków. Roślinny kolagen, keratyna z hydrolizowanych protein grochu czy kukurydzy, skwalan z oliwek, naturalne barwniki z owoców i warzyw – to tylko niektóre przykłady pokazujące, jak nauka i natura mogą współpracować. Czasem prowadzi to do zabawnych sytuacji – kto by pomyślał, że na twarz będziemy nakładać krem z „wegańskim śluzem ślimaka” (pozyskiwanym np. z czerwonego żeń-szenia)?
Zastanawiam się też czasem nad ceną. Czy kosmetyki wegańskie są droższe? Bywa różnie. Certyfikacja kosztuje, innowacyjne składniki roślinne również mogą być droższe w pozyskaniu. Jednak rosnąca popularność i konkurencja sprawiają, że pojawia się coraz więcej wegańskich produktów w przystępnych cenach, również od polskich marek. Ostatecznie, cena zależy od wielu czynników – marki, jakości składników, opakowania, marketingu – a nie tylko od samej wegańskiej etykiety.
Patrząc na dynamiczny rozwój polskich marek kosmetyków wegańskich, trudno oprzeć się wrażeniu, że to znacznie więcej niż przelotny trend. To raczej trwała zmiana w świadomości zarówno producentów, jak i konsumentów. Coraz więcej osób zwraca uwagę nie tylko na to, co ląduje na ich talerzu, ale i na to, co aplikuje na skórę. Etyka, ekologia, transparentność – te wartości stają się kluczowe przy wyborze produktów.
Co przyniesie przyszłość? Myślę, że możemy spodziewać się dalszego wzrostu liczby wegańskich propozycji na polskim rynku. Marki będą prześcigać się w poszukiwaniu jeszcze bardziej innowacyjnych, roślinnych składników aktywnych, które dorównają skutecznością, a może nawet przewyższą tradycyjne odpowiedniki pochodzenia zwierzęcego. Prawdopodobnie zobaczymy też jeszcze większy nacisk na zrównoważony rozwój w całym cyklu życia produktu – od pozyskania surowców, przez produkcję, po opakowania (coraz częściej z recyklingu, biodegradowalne lub wielokrotnego użytku).
Możemy też liczyć na coraz większą specjalizację. Już teraz mamy polskie wegańskie marki skupione na włosach, makijażu, pielęgnacji męskiej czy problemach skórnych. Ten trend zapewne będzie się pogłębiał. Być może doczekamy się też szerszej dostępności wegańskich kosmetyków profesjonalnych, stosowanych w salonach kosmetycznych i SPA.
Jednocześnie, mam nadzieję, że wraz ze wzrostem popularności wegańskich kosmetyków, wzrośnie też edukacja konsumencka. Ważne jest, abyśmy potrafili świadomie czytać etykiety, rozumieć certyfikaty i nie dali się nabierać na marketingowe sztuczki. Bo weganizm w kosmetyczce to nie tylko rezygnacja ze składników zwierzęcych, ale przede wszystkim świadomy, przemyślany wybór.
Osobiście jestem podekscytowana kierunkiem, w jakim zmierza polska branża kosmetyczna. Kibicuję rodzimym markom, które udowadniają, że można tworzyć produkty skuteczne, piękne, a jednocześnie etyczne i przyjazne planecie. Przyszłość polskiej kosmetyki zdecydowanie pachnie roślinami i… wygląda naprawdę obiecująco! A jakie są Wasze ulubione polskie marki wegańskie? Czy macie jakieś perełki godne polecenia? Dajcie znać w komentarzach!
Jeśli temat świadomej pielęgnacji i zdrowego podejścia do skóry Cię interesuje, zapraszam do odkrywania innych artykułów i porad na naszym blogu dermatologholistyczny.pl. Znajdziesz tam więcej inspiracji do dbania o siebie w zgodzie z naturą i własnymi wartościami.
Źródła: